Gdy do Gdańska przybyli Zakonnicy Braci Kaznodziejów, czyli Dominikanie tradycją stało się coroczne odpustowanie ku czci świętego Dominika. Licznie przybywali tu i Europejczycy i Kaszubi.
Gdański Czart nie był z tego powodu zbyt a nawet wcale zadowolony. Jakże miał kusić do złego skoro było słychać zewsząd rozmodlone tłumy… Myślał, myślał paskudnik aż wymyślił sobie tak- wziąć największy i najcięższy głaz jaki zdoła unieść i podrzucić go pod Wyżynną Bramę by zablokować ludowi dostęp do miasta. Udał się do lipuskiego lasu aby go znaleźć. Podróż nie należała do łatwych, zaś kamlot znalazł się dość szybko.
Chyba ten nasz Czart był osłabiony przez modły dominikańskie lub jakaś chudzina z niego była… Po niecałym kilometrze opadł z sił i na domiar złego usłyszał pianie koguta, słońce zaczynało wschodzić… i co teraz?
Zdenerwowany i przestraszony Czart zaczął szukać kryjówki, której nie mógł znaleźć. Zaświtało mu by wywiercić otwór w głazie i się do niego schować. Działo się to niedaleko Kościerzyny. Zdziwieni mieszkańcy próbowali go przesunąć, nie dali rady… niestety. Wówczas przybył Proboszcz i stwierdził, że to znak od Boga i nakazał w diablą dziurę wbić krzyż. Głazisko pozostało na miejscu a do miasta wytyczono inną drogę. Kamień stoi tam do dziś a gdy przyłożycie do niego ucho usłyszycie złorzeczenia Czarcika.
Nasz przewodnik turystyczny Gdańsk opowie Wam inne i równie ciekawe legendy, a do Kościerzyny by posłuchać szeptów Czarta zapraszam do wynajem rowerów przy naszym hostelu Folksvillage Gdańsk.